wtorek, 29 marca 2011

Fred u lekarza

No i stało się. Trzeba było iść z Fredem do lekarza. Nie żeby mu coś było, ale coroczne szczepienie ochronne.
jechaliśmy z Fredem do lekarza samochodem, a on jechał trzymany na rękach po raz pierwszy. Do tej pory jechał w specjalnym koszyku, zamykanym, wiklinowym. Ale koszyk stał na siedzeniu i on nie widział co się dzieje za oknem. Teraz był trzymany na rękach i widział przesuwający się za oknem krajobraz, ulice, ludzi, pieski i inne koty. Oczy miał tak duże jak stare pięciozłotówki. Do tej pory to on przesuwał się a krajobraz nie aż tu nagle on jest nieruchomy a tam się coś przesuwa.
U lekarza bardzo spokojnie, dostał zastrzyk, przyjął to po męsku. I niby nic się nie działo jednak cały ten wieczór był jakiś taki dziwnie spokojny. Nie rozrabiał, nie skakał, kładł się i spał.


3 komentarze:

  1. Odreagowywał... Widać, że ma charakter podobny do naszego Urwisa, który jest stoikiem w kocim wydaniu... :). Dzielny Fred. Dostał nagrodę?...

    OdpowiedzUsuń
  2. A rzeczywiście dostał! Weterynarz powiedział, że ma jedzenie dla kotów a on tego nie potrzebuje bo to ktoś mu przyniósł. I to otrzymał Fred kilka paczek jedzenia Gourmet.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochany Fred był spokojny przez ten natłok zdarzeń. ;)) Dzielny, dobrze, że dostał nagrodę.


    Zapraszam do nas na www.slodkotko.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

KOD UMYSŁU

Biblia E-Biznesu